niedziela, 13 marca 2016

Bolesna strata i ponowna nadzieja - tajemnicza ciąża Katarzyny Aragońskiej

Nocą, 30 stycznia, będąc w około siódmym miesiącu ciąży, królowa poczuła lekki ból w kolanie. Wydawało się, że to nic poważnego, a jednak jeszcze tej samej nocy – przedwcześnie – rozpoczął się poród, zakończony niestety tragicznie. Katarzyna straciła córkę. Ból był tak wielki, że królowa przyrzekła wysłać swój bogato zdobiony diadem św. Piotrowi Męczennikowi i powierzyła tę misję siostrzenicy hiszpańskiego podskarbiego. Zgodnie z poradą ojca Diego, poronienie trzymano w tajemnicy przed dworem, a o wszystkim wiedział tylko on sam, król, dwie hiszpańskie damy dworu i chirurg, prawdopodobnie Jehan Veyrier. Tymczasem po kilku dniach brzuch królowej wciąż był zaokrąglony i nic nie wskazywało na to, by miał odzyskiwać swój dawny wygląd. 
To wystarczyło, by przekonać chirurga, że królowa nadal jest w ciąży. Katarzyna pragnęła wierzyć, że była to ciąża mnoga, a ona poroniła tylko jedno z bliźniąt. Nie powinno nas dziwić, że Katarzyna dała się przekonać ludziom, których zadaniem było odczytywanie sygnałów jej ciała. Jej własne, gorące pragnienie posiadania dziecka, połączone z równie wielkim pragnieniem Henryka, czyniło ją podatną na sugestie, że nadal nosi w łonie zdrowe dziecko, ucieleśnienie ich sukcesu małżeńskiego i dynastycznego, znak, że warto było znosić długie lata niedoli. Czekała więc nadal pełna nadziei, że w marcu na świat przyjdzie drugi potomek, wyczekany książę. I nikt na dworze nie przypuszczał nawet, że może być inaczej…

Brak komentarzy: