Bolesna strata i ponowna nadzieja - tajemnicza ciąża Katarzyny Aragońskiej
Nocą, 30 stycznia, będąc w około siódmym miesiącu ciąży, królowa
poczuła lekki ból w kolanie. Wydawało się, że to nic poważnego, a jednak
jeszcze tej samej nocy – przedwcześnie – rozpoczął się poród,
zakończony niestety tragicznie. Katarzyna straciła córkę. Ból był tak
wielki, że królowa przyrzekła wysłać swój bogato zdobiony diadem św.
Piotrowi Męczennikowi i powierzyła tę misję siostrzenicy hiszpańskiego
podskarbiego. Zgodnie z poradą ojca Diego, poronienie trzymano
w tajemnicy przed dworem, a o wszystkim wiedział tylko on sam, król,
dwie hiszpańskie damy dworu i chirurg, prawdopodobnie Jehan Veyrier. Tymczasem po kilku dniach brzuch królowej wciąż był zaokrąglony i nic
nie wskazywało na to, by miał odzyskiwać swój dawny wygląd.
To
wystarczyło, by przekonać chirurga, że królowa nadal jest w ciąży.
Katarzyna pragnęła wierzyć, że była to ciąża mnoga, a ona poroniła tylko
jedno z bliźniąt. Nie powinno nas dziwić, że Katarzyna dała się
przekonać ludziom, których zadaniem było odczytywanie sygnałów jej
ciała. Jej własne, gorące pragnienie posiadania dziecka, połączone
z równie wielkim pragnieniem Henryka, czyniło ją podatną na sugestie, że
nadal nosi w łonie zdrowe dziecko, ucieleśnienie ich sukcesu
małżeńskiego i dynastycznego, znak, że warto było znosić długie lata
niedoli. Czekała więc nadal pełna nadziei, że w marcu na świat przyjdzie
drugi potomek, wyczekany książę. I nikt na dworze nie przypuszczał
nawet, że może być inaczej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz